Obydwie ekipy mocno podrażnione. Jeżeli szukać definicji słowa "frycowe", to najlepiej zawitać do beniaminka z Łęcznej. A doskonałymi przykładami mogą być chociażby wyjazdowe mecze ze Śląskiem (pechowe 1:2) oraz Lechem (równie pechowe 0:1). Dlatego też kopacze Szatałowa ponownie przystąpią do meczu "at home" z chęcią pokazania, że potrafią postraszyć teoretycznie silniejszych. Zupełnie jak Lechia. Unton pewnie twierdzi, iż 1:4 ze Śląskiem to zwyczajny wypadek przy pracy i że coś takiego się nie powtórzy. Dlatego też gdańszczanie polecieli w daleką podróż będąc niesamowicie zmotywowanymi. Pamiętać jednak należy o defensywnych absencjach (np. Janicki i Borysiuk). Reasumując, Łęczna mocna w ofensywie (przede wszystkim mam tu na myśli Cernycha, Bożoka i Nowaka) podczas gdy Lechia - w moim przekonaniu - bardziej doświadczona, dodatkowo "głodna". Poszukam tu bramkowego rozstrzygnięcia w stronę ekipy z Trójmiasta.