Ostatnie sobotnie spotkanie.
Śląsk to w tym momencie chyba najgorsza drużyna
Ekstraklasy. Ich ostatnie zwycięstwo miało miejsce jeszcze dawniej niż zwycięstwo Górnika Zabrze. I nie ma co się dziwić, że wrocławianie spadli do strefy spadkowej. W klubie jest niewesoło. Kolejne rotacje w sztabie szkoleniowym, kolejne fatalne wyniki, trudna sytuacja finansowa. To wszystko nie pomaga i
Śląsk tak jak grał fatalnie tak nadal tak gra. Jedynym zawodnikiem, który prezentuje poziom Ekstraklasowy jest Mariusz Pawełek. I to jest chyba najlepsza laurka zarówno dla defensywy jak i ofensywy. Cieniem samego siebie jest Paixao. Reszta graczy z formacji ofensywnej to też aktualnie poziom drugoligowy albo i niższy. Niby w Warszawie długo trzymało się 0-0, ale ostatecznie
Śląsk nie wytrzymał.
Pogoń po rewelacyjnym początku lekko przystopowała i już nie jest tak różowo. Z każdym kolejnym meczem mówi się o kryzysie. I w sumie są podstawy.
Pogoń nie wygrała już od 5 spotkań. Problem jest przede wszystkim w ataku. Ledwie dwa gole zdobyte w ostatnich pięciu meczach. Czemu więc
Pogoń ma tutaj nie przegrać? Według mnie
Pogoń przewyższa
Śląsk w dwóch formacjach. Po pierwsze w defensywie. Fojut i Czerwiński to wciąż zdecydowanie wyższy poziom niż ich odpowiednicy w
Śląsku. I napastnicy
Śląska w pojedynkach z tymi zawodnikami są według mnie na straconej pozycji.
Pogoń ma też przewagę w środku pola. A to za sprawą Rafała Murawskiego. We Wrocławiu po prostu takiego zawodnika nie ma. Potrafi on zagrać do przodu, powalczyć z tyłu, regulować tempo gry. Michniewicz mówi wprost, że to jego kluczowy zawodnik. We Wrocławiu środek pola to raczej szrot. W graniu do przodu tam za wiele jakości nie ma. Sami albo typowi defensywni, albo typowo nijacy. Jeżeli do składu wróci Zwoliński to też w ataku
Pogoń będzie miała przewagę. Wydaje mi się, że dla Pogoni to może być dobre spotkanie na przełamanie.