Jestem zdania, iż piorunujące 4:0 w Bukareszcie powinno pociągnąć
Chelsea w górę. Owszem, na Carrow Road nie zagra zawieszony Torres, ale na chwilę obecną żaden z napadziorów Mourinho nie zachwyca, tak więc nie ma większego znaczenia, czy wystąpi Eto, a może Ba. Zresztą siła
the Blues płynie nie tylko z ataku, co przede wszystkim z drugiej linii.
Kanarki w zeszłym sezonie potrafiły wygrać na Carrow Road m.in. z
MU i
Arsenalem, ale zdaje się, że tym razem nie będzie happy endu.
Chelsea jest zbyt mocna i jedyna szansa
the Canaries na zgarnięcie czegokolwiek spoczywa bardziej w tym jak zagra przeciwnik, aniżeli we własnych możliwościach. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że
Chelsea jeszcze nie wygrała w tym sezonie w PL "away". Tyle tylko, że grali z takimi ekipami jak
MU (0:0),
Everton (0:1) i
Tottenham (1:1). Reasumując, po pierwsze, czas na pójście za ciosem (po meczu z Rumunami). Po drugie, czas na przełamanie "away".
Chelsea wygrała w imponującym stylu w Bukareszcie i być moze zwiastuje to lepsze czasy. Mourinho w tym sezonie jednak przeplata dobre mecze słabszymi, ale ten był zdecydowanie najlepszy. Chelsea na wyjeździe zdobyła w Premiership tylko 2 punkty i strzeliła ledwie 1 gola, ale z drugiej strony mierzyła się z Tottenhamem, Manchesterem United i Evertonem. Kanarki niby wygrały ze Stoke, ale nie twierdziłbym, żeby to był wielki wyczyn. Chelsea wygrała 7 z 8 osttanich bezpośrednich pojedynków, w zeszłym sezonie dwukrotnie ograła Norwich. Dziś gospodarze bez Bassonga, goście z kolei bez Torresa i raczej Hazarda, ale Schurrle i Mata są gotowi do gry. Mourinho jeśli chce myślć o czymś poważnym to musi zacząć wygrywać i też na wyjeździe, przeciwnik szału nie robi więc warto spróbować.