Forma the Cottagers jest na tyle katastrofalna, że kierownictwo klubu dołączyło do sztabu Martina Jola innego trenera (Rene Meulensteen). Statystycznie, Fulham przegrał 4 ostatnie mecze, tracąc aż 13 goli. Ale pewnego rodzaju usprawiedliwnieniem może być fakt, że grali m.in. z Southampton (0:2), MU (1:3) i Lpoolem (0:4). Dlatego też mecz z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, jakim jest Swansea, trzeba traktować jako typowy "six-pointer". Co ciekawe, powszechnie krytykowany zespół the Whites ma tylko 2 punkty mniej niż Łabędzie. Swansea gra swoją tiki takę, ale zdaje się, że w obliczu meczów w LE, w lidze czegoś brakuje. Dodatkowo pamiętajmy, że nie zagra Michu. Ale tak jak pocieszeniem dla Fulham jest fakt, że w końcu zagrają z kimś, kto przynajmniej na papierze jest w ich zasięgu, tak też Swansea ma za sobą mecz ze Stoke, w którym piłkarze Laudrupa wyciągnęli wynik z 0:2 na 3:3 (nawet wygrywali 3:2). Tak więc szykuje się kolorowa uczta!