Fenomenalnym rezultatem Kanonierów jest to, że niezależenie od wyniku meczu w Cardiff, ekipa Wengera będzie liderem PL na początku grudnia (4 punkty przewagi nad Lpoolem i Chelsea). Oczywiście Sir Alex Ferguson mógłby się założyć, że wraz z początkiem nowego roku, the Gunners zaczną tracić punkty, ale przynajmniej w tej chwili śmiało należy stwierdzić, że Arsenal gra znacznie lepiej niż rok temu. To co rzuca się w oczy to o wiele większa dojrzałość, która jest doskonale zobrazowana w underowych zwycięstwach w meczach na szczycie (np. Lpool 2:0, BvB 1:0, Saints 2:0, Tottenham 1:0). Z kolei beniaminek ze stolicy Walii robi nieprawdopodobne rzeczy. Przekonały się o tym obydwie ekipy z Manchesteru, które na terenie Bluebirds nie wygrały (MU 2:2 - ostatnia kolejka), a nawet przegrały (MC 2:3). Co więcej, nie wygrał tu też Everton (0:0)! Dlatego też Arsenal nie będzie mieć łatwej przeprawy. Ale tak jak jestem przekonany, że Kanonierzy będą musieli wydrzeć trzy punkty, tak też nie widzi mi się tu wysoki wynik. Po pierwsze, mam tu na myśli wspomniane wyrachowanie machiny Wengera. Po drugie, the Gunners mają za sobą wojaże w LM. Konkludując, siła i umiejętności po stronie gości. Natomiast serducho to atut gospodarzy. Nie widzę tu opcji na kolejne fajerwerki (wspomnianych 9 goli w meczach z zespołami z Manchesteru), lecz widzi mi się tu skromne zwycięstwo gości.