Jestem zdania, że w tym meczu nie ma co szukać niespodzianki. Tygrysy - jak na beniaminka - spisują się bardzo dobrze. Wystarczy spojrzeć na tabelę (13 miejsce) oraz dodać statystykę, że piłkarze Steve'a Bruce'a przegrali tylko jeden mecz na KC Stadium. Tyle tylko, że ta porażka miała miejsce w ostatniej kolejce, dodatkowo ze słabiutkim Crystal Palace (0:1). Tak więcej jeżeli przegrywa się z jednym z najsłabszych zespołów ligi, trudno oczekiwać, aby miało się sprawić niespodziankę ze świetnie prezentującym się Liverpoolem. Standardowo, w odniesieniu do the Reds, należy przytoczyć kosmiczne statystyki Suareza i Sturrdge'a (nie wiadomo czy dzisiaj zagra). Urugwajczyk strzelił 9 goli w 7 meczach, które rozegrał w lidze w obecnym sezonie, podczas gdy Anglik ma na swoim koncie 9 goli w 12 spotkaniach! I jak tu przewidywać, że nic nie ukąszą na terenie beniaminka. Tak więc o gole gości jestem raczej spokojny. Natomiast szukając grubszego typu (Lpool wygra bez straty gola -> For fun), zwróciłem uwagę na słabiutką ofensywę Tygrysów (tylko 6 strzelonych goli plus brak gola w meczu z Crystal Palace) oaz na fakt, że Czerwoni nie zachowali czystego konta od ... 1 września (MU 1:0). Mając na uwadze ostatnią kolejkę i szalone derby Merseyside (Everton - Lpool 3:3), nie wydaje mi się, aby defensywa the Reds (Johnson - Agger - Skrtel - Flanagan) wyszła rozkojarzona na KC Stadium.