Media w Anglii po raz kolejny spekulują, czy Moyes ponownie "złamie rekordy". Oczywiście pachnie tu szyderką spowodowaną porażką z Evertonem (0:1). Jeden z takich żarcików mówi, że Moyes przez 11 lat nie wiedział jak ograć MU na Old Trafford, tak więc został menadżerem the Toffees i już w pierwszej konfrontacji ze starym pracodawcą Everton zainkasował 3 punkty. Teraz do Teatru Marzeń przyjeżdża zespół, który w ostatnich 23 meczach z Czerwonymi Diabłami wygrał tylko raz. Czyżby kolejna niespodzianka? Biorąc pod uwagę styl prezentowany przez MU, jak najbardziej. Owszem, w meczu z Evertonem United trafili w słupek (Rooney po rykoszecie) i poprzeczkę (Welbeck), ale to zdecydowanie za mało. Dodatkowo w dzisiejszym meczu nie zagra najlepszy zawodnik the Red Devils, Rooney, który pauzuje za kartki. Tak więc dlaczego myślę, że pomimo to, Newcastle polegnie na OT? Można powiedzieć, że lecę tu pod wiatr. W końcu Alan Pardew został wybrany menadżerem miesiąca listopada (5 zwycięstw Srok w listopadzie, w tym z Chelsea i Tottenhamem). Fajnie też wyglądają Loic Remy czy Gouffran. Ale przypomnę, że the Magpies mają jedną, aczkolwiek zasadniczą, wadę. Mianowicie Sroki grają zrywami. Najpierw było słabiutko (nawet rozważano zwolnienie Pardew, następnie przyszedł listopad i wspomnianych 5 zwycięstw. Teraz, wraz z początkiem grudnia, Sroki poległy na Liberty Stadium ze Swansea 0:3. Tak więc jestem zdania, że właśnie zaczęła się druga seria i potrwa przynajmniej 2 mecze (Swansea -> MU). Pomimo wszystko, United (nawet bez Rooneya) w dalszym ciągu ma potencjał na wygrywanie takich meczów. Muszą sobie tylko poradzić z presją.