W kontekście Liverpoolu, właśnie o takich zespołach Mourinho zwykł mawiać: "Co z tego, że grają ładnie dla oka, skoro nie zdobywają trofeów". I proszę, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki,
Liverpool - czyli lider w Boxing Day - wchodzi w nowy roku za plecami
Evertonu, dodatkowo poza "top four"! Złożyły się na to dwie porażki okresie świąteczno - noworocznym z
MC (1:2) i
Chelsea (również 1:2). Dlatego też the Reds wyjdą dzisiaj na Anfield z chęcią pozamiatania Tygrysów. Dodatkowo warto przypomnieć, iż w niedawnym meczu na KC Stadium,
Hull pokonał
Lpool aż 3:1. Z drugiej strony, beniaminek prowadzony przez Steve'a Bruce'a ma za sobą fenomenalny okres świąteczno - noworoczny. Najpierw pechowo przegrali z MU (2:3), gdzie w końcowych fragmentach meczu
United przeprowadzili obronę Częstochowy. Następnie miał miejsce jakiś kosmiczny wynik, gdzie
Hull do przerwy remisował z
Fulham 0:0, a mecz skończył się miazgą w postaci 6:0. I tą miazgę zainicjował, wyreżyserował jak i wyegzekwował FENOMENALNY Huddlestone (gorąco polecam skrót nie tyle tego meczu, co tego, co wyprawiał Huddlestone w 2 połowie). Tak więc po takim meczu może trudno się spodziewać kolejnego zwycięstwa the Tigers nad the Reds, ale z całą pewnością pojadą na Anfield i zagrają swoje. Jest w zasadzie pewnym, że będący w takiej dyspozycji Huddlestone stworzy coś swoim kolegom pod bramką Mignolet. Pytanie tylko, czy zamienią to na gola. W moim przekonaniu tak właśnie będzie, tym bardziej, że Czerwoni muszą zagrać va banque po 2 porażkach, które wyrzuciły ich z pierwszej czwórki.