Piłka nożna jest przewrotna, i to w błyskawicznym tempie. Wystarczyły 2 mecze bez strzelenia gola i już dziennikarskie piranie rzuciły się na "negatywne statystyki" Lisów. Między innymi szybko zauważono, iż Jamie Vardy ukąsił zaledwie raz w ostatnich 5 meczach. Dlatego też mecz z Wisienkami urósł do rangi meczu o przełamanie, które zarazem ma być dobrym wejściem w nowy rok. Narzędzia są, bo jak inaczej nazwać zawodników takich jak Vardy, Mahrez czy Albrighton, który mocno wkręcał w ziemię Kolarova w ostatnim meczu. I właśnie mecz, a raczej "forma" Leicester, z MC pozwala mi dojść do wniosku, iż drużyna Ranieriego nie przegra. Natomiast odnosząc się do the Cherries, mamy tu do czynienia z ekipą, która przebiegła o 43 mile więcej niż pozostałe zespoły w PL w całej pierwszej połówce sezonu. Do tego beniaminek ma za sobą bardzo dobry grudzień (tylko jedna porażka, z Arsenalem). Pamiętajmy też o tym, że drużyna Boruca cały czas gra swoją piłeczkę, niezależnie od przeciwnika. I właśnie ten ostatni argument, w połączeniu z faktem, iż the Foxes mają za sobą 2 mecze bez strzelonego gola, pozwalają mi dojść do wniosku, że obydwie drużyny stworzą sobie szanse pod bramkami Schmeichela i Boruca.