To co zrobiły Lisy w ostatniej kolejce na Etihad przeszło najśmielsze oczekiwania (w tym i moje). Słowem, pojechali, pozamiatali, dodatkowo grając swoje. Aż ciężko jest uwierzyć w to, co piszę. Lisy wyszły na Etihad jak po swoje! Ale takie są fakty. Co więcej - o czym pisałem już wcześniej - the Foxes to już nie tylko Vardy i Mahrez, ale również Schmeichel, Morgan (w Polsce pewnie by usłyszał, że jest "za gruby" :), Huth (2 gole z MC), Albrighton, Drinkwater, Okazaki, Kante czy Fuchs. Proszę - jednym tchem wymieniłem prawie cały skład, nie zaglądając na przewidywaną jedenastkę. Kogo zapomniałem wymienić? Simpsona. Czyli tylko jednego zawodnika. I niech to świadczy o mocy Leicester w tym sezonie!

Mimo wszystko, czuję, że Kanonierzy zrobią ten mecz. Po serii słabszych wyników, the Gunners ugrali "clinical" 2:0 z Bournemouth i spodziewam się podobnego scenariusza dzisiaj. Tzn. wygrana Arsenalu, niekoniecznie po szaleńczym meczu. Warto przypomnieć, że Leicester przegrał zaledwie 2 mecze w tym sezonie. Oprócz Liverpoolu (0:1), piłkarze Ranieriego polegli w konfrontacji z Arsenalem. I to w stosunku 2:5. Tym razem nie przewiduję takiego scenariusza, niemniej jednak przed wizytą Barcelony (16.02), widzi mi się ty pozytywne i cwane jednobramkowe, po trafieniach w drugiej połowie zwycięstwo chłopców Wengera.