Kolejny fenomenalnie się zapowiadający sobotni mecz. Koguty są w fenomenalnej formie. Doprowadziło to do tego, że eksperci zaczynają mówić o piłkarzch Pochettino nie jako o "czarnych koniach", lecz jako o faktycznym kandydacie na mistrza. Kilka faktów: najlepsza defensywa ligi (19 straconych goli), zaledwie 3 przegrane mecze w całym sezonie, wyśmienita forma wielu zawodników (przede wszystkim Kane - 14 goli w ostatnich 15 meczach czy Alli - 6 goli i 4 asysty w ostatnich 13 ligowych meczach). Dorzućmy do tego jeszcze wyśmienitą formę całęgo zespołu (chociażby 3:0 na Carrow Road w środku tygodnia) i mamy gotową receptę na miazgę. W chwili obecnej the Lilywhites są wręcz nie do zatrzymania. Jedyny znak zapytania, to jak Pochettino ogranie to w momencie, kiedy nałożą się na siebie PL, FAC i LE.

Skoro tak piszę, zasadnym byłoby zdanie pytania, dlaczego nie wchodzę tu jako INVESTMENT. Odpowiedź jest prosta. Bo na Lane nie przyjeżdżają żadne ogórki, tylko beniaminek, który w ostatniej kolejce poszedł na piekielną wymianę ciosów z Chelsea. Tak tak - wiem co piszę. To jest właśnie magia futbolu, która niejednokrotnie ukazywała, że mecze kończące się wynikami 0:0 mogą być bardzo ofensywne. Tak właśnie było na Vicarage Road. Teraz jednak jestem zdania, że Tottenham nie pozwoli za bardzo wyszumieć się Ighalo i Deeneyowi. Zapowiada się na bardzo ciekawy meczyk, moim zdanie, z happy endem dla Spurs.