Ciekawy jestem, jak Lisy zareagują po porażce z Arsenalem (1:2), kiedy to decydująca bramka meczu padła w ostatniej akcji spotkania. Teoretycznie wygląda na to, że Kanarki to "łatwy kąsek". Co więcej, piłkarze Ranieriego mają przed sobą serię meczów z teoretycznie łatwiejszymi przeciwnikami, tak więc z jednej strony mogą "robić swoje", z drugiej jednak takie mecze to zawsze spore wyzwanie. Pisząc wyzwanie, bardziej mam na myśli "głowę" niż "umiejętności czysto piłkarskie".

Norwich w ostatniej kolejce lekko się odmulił, remisując z WHU (2:2 - wcześniej piłkarze Neila przegrali 5 meczów pod rząd). Co ciekawe, w meczu z Młotami the Canaries wygrywali już 2:0, finalnie trwoniąc tę przewagę. Ale jest to pewnego rodzaju światełko w tunelu. Tak naprawdę na King Pawer Stadium nie mają nic do stracenia. Tym bardziej, że Lisy z Leicester powinny rzucić się im do gardła, co pozwoli na grę z kontry.