Już dawno temu pisałem, że za swoją siłę w PL uważam to, że po prostu kocham tę ligę, bez specjalnej miłości do poszczególnych klubów. No ale jak tu się nie zakochać w Liverpoolu, jeżeli "za jednego życia" przeżywa się Stambuł i to, co się stało w konfrontacji z BvB. Tak więc, tak właśnie zakochałem się w the Reds. Ale, żeby było jasne, od zakochania do prawdziwej miłości całkiem daleko. Na poważnie, nie chce mi się wierzyć, aby the Merseysiders mieli zagrać kolejne tak fenomenalne spotkanie. A jako, że Wisienki z Bournemouth niejednokrotnie mocno hasały "at home", poszukam tu delikatnej niespodzianki, która dla mnie wcale takową by nie była.