(5) Arsenal (10-3-5 31-20) podejmie (4) Liverpool (9-7-2 38-20).

Cech - Monreal, Mustafi, Koscielny, Bellerín - Xhaka, Wilshere - Sánchez, Özil, Iwobi - Lacazette

Mignolet - Robertson, Lovren, Klavan, Gomez - Coutinho, Henderson, Chamberlain - Mané, Firmino, Salah

Kanonierzy z pewnością nie zapomną kolejnego upokorzenia ze strony The Reds w sierpniu (0-4). Nie potrafią pokonać Liverpoolu

od 2015 roku (4-1), w międzyczasie dwukrotnie remisując 0-0 i 3-3 w sezonie 2015/16 oraz przegrywając 1-3 i 3-4 u siebie w ubiegłych rozgrywkach. Linia na stałe fragmenty gry z narożnika boiska z pewnością ma uzasadnienie w średniej ligowej Liverpoolu pod tym względem - z ich udziałem na wyjazdach pada średnio niecale 8 cornerów w meczu (7.7), jednak już na Emirates wykręca się ponad 11,
a sam Arsenal ma średnio blisko 8. Sami Kanonierzy mieli w lidze w ostatnich trzech meczach 7 z Huddersfield, 12 z Man United, i 7 z Newcastle (łącznie 12). The Reds mają ostatnio świetne wyjazdy, 3-0 w Stoke, 5-1 w Brighton i 4-0 w Bournemouth, ale oczywiście Arsenal to inny kaliber rywala. Tutaj można spodziewać się wzajemnej wymiany ciosów dwóch ofensywnie grających ekip. Przy tak ofensywnych zespołach w naszej ocenie średnie z ligowego sezonu będą zwłaszcza w przypadku gości zdecydowanie przekroczone.

Starcie Arsenalu z Liverpoolem poprowadzi Martin Atkinson, który ma ostatnio mnóstwo pracy:

W ostatnich trzech prowadzonych przez siebie spotkaniach za każdym razem pokazywał nawet czerwoną kartkę. Spotkania Arsenalu i Liverpoolu z reguły są czyste - średnio 3 kartki w meczu i stadiony tutaj nie wpływają na te wartości, ale biorąc pod uwagę ilu kreatywnych zawodników jest po obu stronach i jak ochoczo ostatnio sięga do kieszonki pan Atkinson, 4 napomnienia wydają się w tym hitowym starcie bardzo prawdopodobne w naszej ocenie.