Jak co roku przed wyjazdem Królewskich do Malagi następują dywagacje, czy Real i tym razem da im radę. Bo wiadomo - trudny teren. I jak zwykle, chociaż po trudnych bojach, daje radę (z jednym wyjątkiem na przestrzeni ostatnich lat). Czy i tak będzie tym razem? - Nie wiem. Nikt nie wie. Po prostu okaże się na boisku. Siła napadu Realu mocno osłabiona, bo do Bale dołączył Benzema. Ale w tej parze goli za dużo nie wpada, więc taka bramka np. Ronaldo może rozstrzygnąć wynik meczu.

Fakt, że Málaga na La Roselada jest mocna. Niedawno popłynęło tu Atlético i Celta, ale Barcelona (chociaż strasznie się męczyła) wygrała, podobnie jak Villarreal. No i kilka słabszych drużyn się jakoś tu obroniło, a taki Betis nawet wygrał (0-1). Czyli nie taki diabeł straszny. Chociaż strachu potrafi napędzić. I np. zacząć mocno mecz - stąd liczę na to, że te trzy rożne do przerwy nabiją. Tym bardziej, że ma to pokrycie w h2h.

Co do kartek, to bym tak się nie pchał, gdyby nie wspomniane h2h oraz przede wszystkim osoba arbitra tego meczu, pana Ignacego Iglesiasa (tak, to ten sam co w meczu Realu z Rayo, przy prowadzeniu tych drugich wlepił im dwie czerwone kartki w pierwszych 30 minutach meczu ... i Real wygrał 10-2). Ten pan w każdym z ostatnich pięciu sezonów w meczach Malagi wlepiał czerwoną kartkę - w tym w trzech ostatnich właśnie im, a w dwóch wcześniejszych ich rywalom. A że mecz zapowiada się na styk i nerwy mogą popuścić, to ...