W gazie są przede wszystkim Kamil Stoch i Maciej Kot. Stoch jak na razie może pochwalić się sezonem niemal idealnym – jest liderem klasyfikacji generalnej, w wielkim stylu triumfował podczas Turnieju Czterech Skoczni oraz wygrał sześć konkursów, w tym te w Wiśle i Zakopanem, i nic dziwnego, że jest jednym z największych faworytów do zdobycia złotego medalu, a [Betsson] wycenia jego szanse po kursie 5.50. Sam Kamil przyznał, że nie jest fanem normalnej skoczni w Lahti, a w swojej karierze na tego typu obiekcie triumfował tylko raz, jednak jeżeli ma się przełamać, to właśnie w tym historycznym sezonie, w którym to do listy sukcesów dopisał pierwszy triumf w TCS i pierwsze zwycięstwo w Zakopanem. Tym bardziej, że dwa lata temu nasz mistrz zajął na tym obiekcie dopiero 17. miejsce. Ma więc coś do udowodnienia.
Spore szanse na podium ma także Maciej Kot, który jest największym zwycięzcą azjatyckiego tournée. Już wcześniej skakał on dobrze i równo, często zajmując miejsce w czołowej dziesiątce, ale prawdziwy wybuch formy przyszedł właśnie podczas konkursów w Azji. Kiedy wszyscy w Polsce spali, 25-letni skoczek triumfował najpierw w Sapporo, a później w Pjongczangu na normalnej skoczni. Mimo dwóch wygranych w ostatnich czterech konkursach, Kot twardo stąpa po ziemi i przyznał, że ostatnie zwycięstwa traktuje jako motywację do dalszej pracy. Triumfy w Azji sprawiły, że jest on głodny kolejnych triumfów, a podium w Lahti byłoby czymś pięknym. Choć o zwycięstwo w sobotę będzie bardzo ciężko, co pokazuje wysoki kurs 9.00, to już miejsce w czołowej trójce jest jak najbardziej do osiągnięcia i w [Betsson] wyceniane jest po stawce 2.60.
Nie możemy zapominać o Piotrku Żyle czy Dawidzie Kubackim, którzy także udowodnili, że należą do czołówki. Maciej Kot nazwał tę grupę „młodymi wilkami” i mamy nadzieję, że są one głodne dobrych wyników i zadowolą się jedynie podium.
