Niestety tego spotkania najpewniej nie będzie można nazwać „polskim pojedynkiem”. Maciej Rybus odgrywa coraz mniejszą rolę w planach trenera Lyonu, który albo nie wystawia go w ogóle, albo wpuszcza na mniej istotne potyczki, zaś Wojciech Szczęsny – mimo że jest absolutnym numerem jeden w Rzymie – w rozgrywkach Ligi Europy nie broni od początku. W Europie Romę reprezentuje Brazylijczyk Alisson, a cała sytuacja przypomina tę choćby z FC Barcelony z sezonu 2014/15, kiedy to Luis Enrique rotował golkiperami, stawiając raz na Claudio Bravo, raz na Marca-Andre ter Stegena. Niemniej jednak na boisko wybiegnie wielu piłkarzy europejskiego formatu, którzy z pewnością zadbają o to, by zgromadzeni na stadionie kibice nie nudzili się choćby przez chwilę.
Patrząc na ostatnie wyniki Lyonu i Romy można odebrać wrażenie, że oba zespoły znajdują się w różnych momentach. Francuzi, po okresie słabszej gry, przypadającym na przełom stycznia i lutego, zaczęli regularnie wygrywać i na ostatnich pięć meczów we wszystkich rozgrywkach wygrali aż cztery z nich, zaś w przypadku Romy mamy sytuację odwrotną. Rzymianie jeszcze do niedawna radzili sobie bardzo dobrze i jako jedyni w lidze starali się dotrzymać kroku Juventusowi, jednak ostatnie porażki z Napoli i Lazio w krajowych rozgrywkach, a także z Villarreal w Lidze Europy wskazują na zadyszkę ekipy Luciano Spallettiego.
Ten mecz pachnie bramkami. Jedni i drudzy lubią – i potrafią – atakować, a w swoich składach posiadają doskonałych specjalistów od zdobywania goli. W Lyonie jest to Alexandre Lacazette, który znajduje się w czubie najlepszych strzelców Ligue 1 i jest łączony z wielomilionowym transferem do Anglii bądź Hiszpanii, zaś w Romie siatkę rywali co chwilę dziurawi Edin Dzeko, czyli na chwilę obecną król strzelców Serie A. Jeżeli ci panowie w czwartek będą mieli swój wieczór, czek nas prawdziwa jazda bez trzymanki.