Tak jak Swansea ma problem z wygrywaniem "at home" tak też the Potters mają problem ze strzelaniem goli. Doszło do tego, że bramkarz Garncarzy (Begović) musi wyręczać swoich kolegów ze strzelania goli (pamiętna "wpadka" Boruca). Tak więc mamy tu do czynienia z dwoma głodnymi zwycięstw zespołami. Ale jeżeli porównuję style obydwu zespołów (mała tiki-taka Laudrupa VS brak pomysłów w ofensywie Hughesa), dochodzę do wniosku, że bliżsi przełamania są gospodarze. Zagrają na Liberty Stadium, zagrają swoją piłkę, a że przeciwnik w słabiutkiej formie, jest szansa na przełamanie.

Zwraca uwagę także seria pięciu spotkań z rzędu w wykonaniu Łabędzi w których po 45 minutach wynik był remisowy i to nawet w takim meczu jak z 1:2 (0:0) Arsenalem, czy 4:0 (0:0) z Sunderlandem. W zeszłym sezonie po pierwszej

połowie wynik brzmiał 0:0 i podobne rozstrzygnięcie w dniu dzisiejszym wydaje się dość prawdopodobne.